Angielski szpieg. Pless und Fürstenstein
Prolog
Wśród zebranych rozchodził się szmer i ciche westchnienia. Oczy wszystkich zwrócone były w stronę hali, z której wynurzało się monstrum; wynurzało jak larwa ze stalowego kokonu. Jego aluminiowa powłoka w listopadowym zimnym słońcu połyskiwała budząc podniecenie i strach. To druga próba olbrzyma, która zgromadziła dziesiątki notabli i ciekawskich. Dzisiaj jednak miał nareszcie polecieć nad głowami tłumu, a dla Melanie miał stać się ukoronowaniem marzeń.
Powoli z hangaru wypływał sterowiec. Majestatyczny, o kształcie pocisku, zapierał dech w piersiach. Kobiety dławiły podniecenie przygryzając dłonie przywdziane w rękawiczki. Mężczyźni żywo gestykulowali i wymieniali spostrzeżenia. Ósmy cud świata ma teraz wzbić się w przestworza i rozpocząć nową erę w dziejach ludzkości.
Białe palce Melanie ściskały się nerwowo na fałdach sukni, kości wyzierające spod cieniutkiej skóry dłoni kontrastowały z czernią materii. Rytmicznie falował jej biust, gdy wdychała wilgotne i zimne powietrze. Dziewięcioletnia córeczka jedną dłonią trzymała kurczowo dłoń matki, drugą zaś nerwowo skubała kosmyki włosów, które wymknęły jej się spod czarnego kapelusika. Wkładała je bezwiednie raz po raz do usteczek, gryząc ze strachu. Bladziutka twarzyczka z silnie zaciśniętymi usteczkami wpatrywała się w materialne urzeczywistnienie snu jej ojca i matki. On był częścią rodziny Schwarzów. Był przed jej narodzinami, jest teraz, a na pewno wpłynie na jej przyszłe życie.
Po prawej stronie Melanie stał stary, dobroduszny niemiecki arystokrata, hrabia Ferdinand von Zeppelin. Mężczyzna od dwunastu lat bez sukcesu sam przekonywał niemiecki Sztab Generalny do swojego pomysłu produkcji sterowca dla wojska. Przedstawiał tylko koncepcje, a Schwarz przedstawił twardy dowód: projekt, który jasno pokazuje, że maszyna o sztywnej powłoce może unieść się w powietrze. On, hrabia, poniósł fiasko w konfrontacji z tym marzycielem bez technicznego wykształcenia.
Był tu teraz, aby przekonać ją do współpracy. Skoro nie udało mu się z jej upartym mężem, to może z nią się uda. Melanie zawiódł Carl Berg. To nie było z jego strony fortunne, żeby nie być teraz z nią i nie zobaczyć dziewiczego lotu sterowca.
Sterowiec podniósł się, dziesiątki żołnierzy przytrzymywało liny cumownicze, aby nie doszło do niekontrolowanego wzniesienia się maszyny. Wśród nich stali podekscytowani widzowie nieprawdopodobnego przedstawienia. Oficerowie z rękoma w kieszeniach, jakby nie dowierzając, że kolos z aluminium uniesie się w powietrze, stali z boku. Zaczął się nad lotniskiem Tempelhof spektakl aeronautyki, jakiego dotychczas nie oglądał świat. Za sterami zasiadł pilot Ernst Jägels.
Nagle wydarzyło się coś, co nie powinno mieć miejsca. Zbyt silny wiatr wyrwał liny z rąk żołnierzy i sterowiec wzniósł się na ponad 400 metrów. Zaczął dryfować w stronę lotniska Schőnefeld.
- Co się dzieje?! Zeppelin?! Co się dzieje?!
- Melanie, chyba zerwał się jeden pas transmisyjny i maszyna straciła sterowność.
- Co ten idiota robi?! - Melanie tupała nogą z wściekłością, a obcas wbijał się coraz głębiej w błoto. Jej córka cichutko pochlipywała zdając sobie sprawę, że dzieje się coś złego.
- Gdzie ten kretyn leci?! Zeppelin, wołaj automobil, jedziemy za nim! Jedziemy!
Zeppelin kiwnął na szofera, by ten czym prędzej podjechał.
- Jedziemy w stronę Schőnefeld, chyba kieruje się na tamto lotnisko! Melanie pociągnęła bezwiednie za sobą dziecko. Obie w zabłoconych pantoflach i mokrych już do połowy sukniach usiadły na tylną kanapę automobilu.
Hrabia von Zeppelin usadowił się z przodu. Przez całą drogę skubał siwe wąsy. Był teraz bardzo zadowolony z zaistniałej sytuacji. Schwarz twardo odmawiał jego propozycji współpracy albo odsprzedania patentów i projektów. Zeppelin w tej katastrofie widział wykucie swego nadchodzącego sukcesu. Wiedział, że jest bliżej, bo Melanie nie dostanie już pieniędzy, a on ma wystarczająco dużo danych technicznych wykradzionych przez przekupnych konstruktorów z zakładów Carla Berga.
Melanie uderzała z wściekłością pięścią w udo. Zagryzała do krwi wargi. W oczach miała wściekłość i łzy. Bezsilność była dla niej nie do zniesienia. Była zbyt dumna, aby przyjąć z pokorą porażkę. Sapała z wściekłości, rozcierała parę na szybie rękawiczkami w poszukiwaniu sterowca.
Oderwała wzrok od okna, bo statek znikł gdzieś z pola widzenia. Kobieta patrzyła w każde okno poszukując go. Wtem spojrzała na siedzącą obok dziewczynkę, jakby teraz do niej dotarło, że ona też jest w samochodzie.
- Nie płacz kochanie. Nie płacz… - Nad wyraz spokojnie powiedziała do córki - Nie płacz…
Wjechali na lotnisko w momencie, gdy statek uderzał w ziemię. Huk rozrywanej machiny wstrzymał im oddech. Powykręcane poszycie wyglądało jak wymięta srebrna halka z połamanymi fiszbinami.
- Cofnij automobil! Wycofuj się! - Krzyczał hrabia do szofera - Natychmiast! Zaraz wybuchnie wodór!
Kierowca zawrócił pod hangar.
- Poczekajmy tu. - Zarządził Zeppelin. Ale nic się nie działo. Za to obok samochodu przebiegli fotoreporterzy, którzy również dojechali na miejsce wraz z kolejnymi gapiami spieszącymi, żeby zobaczyć wspaniałą katastrofę!
Nagle oniemieli. Zobaczyli pilota, który pojawił się przed sterowcem dumnie pozując do zdjęć!
- Dość tego! - krzyknęła Melanie i wybiegła z automobilu.
- Nie rób tego, to niebezpieczne, zostaw to obsłudze! - Krzyczał hrabia, ale ona nie słuchała, biegła. W połowie drogi potknęła się, zahaczając obcasem o ciężką od wody połę sukni. Zdążyła jeszcze wyciągnąć przed siebie ręce. Lewą wsparła się o ziemię, a prawa, w której zaciskała rękawiczki i torebkę, wylądowała w kałuży. Gdy podnosiła się z kolan, usłyszała za sobą krzyki córki i Zeppelina. Nie zważała na nich. Biegła dalej. Dłonią otarła spocone czoło rozpryskując wokół krople błota brudząc sobie przy okazji twarz.
Wokół Ernsta Jägelsa zgromadzili się już reporterzy, którzy z zawziętością robili mu zdjęcia przy wraku. Na to nadbiegła Melanie.
- Precz hieny! Precz! Nie macie prawa fotografować mojej… fotografować katastrofy! Precz! - Krzyczała, wyciągając w ich stronę swoją jedyną broń - wyciągnięty, brudny palec. - Co chcecie fotografować?! Nadajecie się tylko do tego, żeby fotografować dla swoich szmatławców kurwy w zaułkach i bebechy świń w rzeźni! Wynocha! Panie oficerze! - Zwróciła się do żołnierza z niedowierzaniem wpatrującego się we wrak statku - Natychmiast przepędzić te sępy! Natychmiast! Niech się stąd wynoszą!
Oficer posłusznie wykonał polecenie. Nikt nie odważyłby się przeciwstawiać tej hydrze.
Melanie stanęła twarzą w twarz ze znienawidzonym powodem jej osobistej katastrofy.
- Ty skończona kreaturo! Coś uczynił?! Ty nieudaczniku! Zniszczyłeś sterowiec! Jesteś nikczemnym tchórzem! Pozujesz do zdjęć jak bohater, ale oni powinni fotografować nie ciebie, a twojego trupa! Powinieneś w tej gondoli jak ścierwo sczeznąć, a tyś z niej wypełzł jak szczur i oczekujesz glorii!?
- Nie chciałem postradać życia, lądowałem…
- To było lądowanie?! - Podeszła do bladego, wyprostowanego jak struna Jägelsa. Stała tak blisko, że czuła jego tchórzliwy pot. Torebkę chwyciła lewą dłonią, a prawą zaczęła wymierzać rękawiczkami miarowe razy, znacząc błotniste smugi na jego twarzy. Niemiecki pilot stał jak przed plutonem egzekucyjnym. Ale przez ostatnie miesiące nauczył się, że tylko pokora wobec tej harpii jest jedynym ratunkiem, przed jej większą furią. Nie on jeden doświadczał obelg ze strony zdecydowanej, bezkompromisowej kobiety.
- Ty ratowałeś się ucieczką, nieuku! Ignorancie! Mówiłam, że przeczytanie instrukcji i wątpliwej jakości loty balonami nie zrobią z ciebie pilota sterowca! Tego sterowca! Ty lataj swoimi koszykami na jaja od przekupki, mniej szkód narobisz! Uciekłeś jak tchórzliwy kapitan z tonącego statku!
- Ale osadziłem maszynę…
- Milcz, kanalio! Nic z niej nie zostało! Niech cię ziemia pochłonie! - Na te słowa podszedł mocno zziajany von Zeppelin, prowadząc za sobą bladziutkie dziecko. Wokół nich zebrał się już duży tłum gapiów i żołnierzy. Objął Melanie i starał uspokoić.
- Melanie, odejdźmy stąd, to niebezpieczne. Chodź. Lekko popchnął kobietę w stronę automobilu. Ernst Jägels na chwiejnych nogach, podtrzymywany przez jakiegoś oficera, poszedł w kierunku hangaru.
powrót