Punkt zwrotny?
Po trzech porażkach z rzędu LKS Goczałkowice wywalczył cenny punkt, remisując bezbramkowo ze Spójnią w Landeku. Grający trener Damian Baron ciągle nie może skorzystać ze wszystkich zawodników.
Po niezłym początku (remis z GKS II Tychy i zwycięstwo w Jasienicy) na beniaminka spadł zimny prysznic w postaci domowej porażki z Decorem Bełk 1-4. Tydzień później goczałkowiczanie zagrali z rezerwami pierwszoligowego Podbeskidzia. Pierwotnie to spotkanie miało odbyć się w Dankowicach, ale ostatecznie zostało rozegrane tuż za miedzą - w Czechowicach-Dziedzicach. W deszczowe niedzielne popołudnie lepsze wrażenie sprawiał młody zespół z Bielska-Białej (aż dziewięciu młodzieżowców w wyjściowym składzie). W 23.minucie po rzucie rożnym najwięcej sprytu pod bramką Łukasza Mrzyka zachował Mikołaj Gibas i gospodarze objęli prowadzenie. Bielszczanie w pierwszej odsłonie próbowali podwyższyć prowadzenie, ale byli nieskuteczni. Po zmianie stron LKS zagrał odważniej, na boisku pojawił się napastnik Adam Złotek. Ale to miejscowi zdobyli drugiego gola. Pierwszoligowy arbiter Tomasz Wajda z Żywca dopatrzył się nieczystego zagrania Piotra Maroszka w polu karnym, a skutecznym egzekutorem „jedenastki” okazał się Arkadiusz Jaworski. W 68.minucie było więc 2-0. Ale trzy minuty później piłka po „centrostrzale” Bartosza Kiełbasy z prawej strony boiska wpadła „za kołnierz” bielskiemu bramkarzowi i przyjezdni złapali wiatr w żagle. Na boisku pojawił się kolejny ofensywny zawodnik - Mateusz Piesiur, jednak z kilkunastominutowej przewagi goczałkowiczan nic nie wynikało. W dodatku w 86.minucie zostali skontrowani, a piłkę do siatki z kilku metrów wpakował Bartłomiej Kręcichwost i ustalił wynik na 3-1.
powrót