II wojna światowa oczami mieszkańca Pszczyny (cz. 19)
10 lutego 1945 roku to jedna z przełomowych dat dla losów Pszczyny, choć dziś jest ona raczej zapomniana. Dla ówczesnych mieszkańców miasta był to dzień radości z powodu wycofania się Niemców po ponad pięcioletniej jego okupacji.
Wkraczająca do Pszczyny Armia Czerwona uchodziła w oczach mieszkańców miasta za siłę wyzwalającą ich od niemieckiej niewoli i przywracającą długo wyczekiwaną wolność. I rzeczywiście, oznaki powracającej wolności były bardzo wyraźnie odczuwalne: powróciła swoboda mówienia w języku polskim i używania polskich symboli narodowych, Polacy zaczęli obejmować stanowiska we władzach lokalnych i państwowych. W tamtych dniach powszechnego entuzjazmu nie spodziewano się jednak, że nowa okupacja przybierze wkrótce ramy zniewolenia ideologicznego, które w wielu przypadkach przerodzi się w zniewolenie fizyczne poprzez aresztowania tzw. wrogów systemu komunistycznego. Dotkną one także mieszkańców Pszczyny.
Niniejszym odcinkiem kończymy publikowany na łamach „Głosu” przez ostatnie półtora roku cykl wspomnień Franciszka Szczepańczyka o życiu w Pszczynie w okresie II wojny światowej.
Oswobodzenie Pszczyny
„Wioski leżące na wschód i północ od Pszczyny były już oswobodzone od Niemców 30 stycznia, zaś Goczałkowice były wolne dopiero 2 lutego 1945 roku. (…)
W Pszczynie trzymali się Niemcy przez półtora tygodnia. Dopiero po dziesięciodniowym ostrzeliwaniu miasta przez wojska radzieckie opuścili Niemcy Pszczynę i udali się na zachód przez Łąkę, Wisłę i Brzeźce do Strumienia, gdzie przygotowano opór. Wycofanie się Niemców z Pszczyny nastąpiło w sobotę, 10 lutego, wczesnym rankiem, tak że około godziny 4 nie było już w Pszczynie żadnego Niemca.
Poprzednio jednak wypędzili ludność cywilną z miasta i zabrali ją z sobą, pędząc ku Strumieniowi.
Jeszcze przed zajęciem Pszczyny przez wojska radzieckie, Jan Szłapa z Pszczyny zorganizował w Jankowicach Radę Miejską i Milicję Obywatelską. Sam został wybrany burmistrzem i na czele Milicji Obywatelskiej w niedzielę, 11 lutego, wkroczył do miasta i rozpoczął w magistracie urzędowanie.
Kilku jednak z młodzieży, jak Józef Sojka i moi synowie, Bogusław i Zdzisław, przybyli do miasta wraz z wojskami radzieckimi, które znajdowały się na Polnych Domach już w sobotę, 10 lutego. Żołnierze dali im karabiny i opaski, i oni już 10 lutego pełnili służbę milicyjną w mieście.
Sam też wczoraj, tj. 10 lutego, udałem się do miasta i przekonałem się, że Pszczyna daleko mniej jest zniszczona, niżby to można przypuszczać ze względu na silne jej ostrzeliwanie. Strzały jednak kierowano nie na miasto, ale na park. Toteż drzewa w parku są bardzo poniszczone”.
Komentarz i opracowanie: Jarosław Zawisza
powrót