II wojna światowa oczami mieszkańca Pszczyny (cz. 15)
Kiedy na początku czerwca 1944 roku lądowaniem w Normandii wojska alianckie otworzyły front zachodni w Europie, II wojna światowa wkroczyła w decydującą fazę. Próbując zapobiec własnej klęsce, Niemcy podjęli szereg działań przygotowawczych do obrony. Jednym z nich była budowa schronów oraz rowów strzeleckich w Pszczynie i okolicznych miejscowościach.
Przygotowanie miasta do obrony przed zbliżającymi się ze wschodu wojskami radzieckimi, niemieckie władze okupacyjne zleciły jedynej działającej w tamtym czasie na terenie Pszczyny firmie budowlanej, której właścicielem był Gregor Lischka. Zatrudniony u niego Franciszek Szczepańczyk uczestniczył wówczas w wielu pracach budowlanych, które szczegółowo opisał w swoich wspomnieniach. Jego relacje stanowią dziś unikatowe źródło wiedzy na temat niemieckich przygotowań do walk frontowych z Armią Czerwoną o utrzymanie swoich pozycji w Pszczynie. W kolejnej odsłonie cyklu wojennych wspomnień Szczepańczyka prezentujemy relacje właśnie z tych niemieckich przygotowań, prowadzonych w drugiej połowie 1944 roku.
Budowa schronu kolejowego w Pszczynie
„Niemcy dopiero w czwartym roku wojny pomyśleli o tym, że nawet Pszczyna może być bombardowana. Toteż postanowili wybudować przy stacji kolejowej w Pszczynie wielki schron. Budowę tego schronu powierzono firmie budowlanej Jerzego (właśc. Grzegorza - przyp. J.Z.) Liszki. Do tej budowy zaprawiono i mnie. Wykopaliśmy tedy przy stacji kolejowej w pobliżu ogrodu gimnazjalnego szeroki i głęboki tunel, ciągnący się na kilkadziesiąt metrów, który miał mieścić w sobie cementowy schron przeciwlotniczy. Do schronu tego, ciągnącego się wzdłuż budynków kolejowych, prowadziło kilka wejść. A praca przy budowie schronu była bardzo ciężka. Widocznie Niemcy obawiali się nalotu, bo chciano schron jak najprędzej ukończyć. Przy wyrobie betonu trzeba się było spieszyć i niekiedy nie było nawet chwili czasu na wyprostowanie zbolałych kości. Zacząłem tam pracować 1 września 1944 roku, ale po dwóch tygodniach przeszedłem do innej pracy. Pokazało się jednak, że schron ten był zbyteczny, bo z niego nikt nigdy nie korzystał. Po wojnie zasypano go grubo ziemią, obłożono kamiennymi głazami i ozdobiono kwiatami (…)”.
Komentarz i opracowanie: Jarosław Zawisza
powrót