II wojna światowa oczami mieszkańca Pszczyny (cz. 7)

Od września 1939 roku każdy kolejny miesiąc przynosił Polakom mieszkającym pod okupacją hitlerowską pogorszenie warunków ich życia, utratę podstawowych praw i ograniczanie wolności. Jednocześnie działania okupanta, wbrew postawionym im celom, uaktywniały wśród Polaków samopomoc sąsiedzką i wzmacniały poczucie narodowej więzi. Tak było i w Pszczynie.

O coraz dotkliwszych represjach wymierzonych przez niemieckie władze Pszczyny w polskich mieszkańców miasta w trakcie II wojny światowej opowiadają kolejne fragmenty wspomnień Franciszka Szczepańczyka, które przywołujemy w niniejszym artykule.

Zniesienie polskich nabożeństw
„Po zajęciu Pszczyny przez Niemców w 1939 roku dziekanem w Pszczynie był staruszek, ksiądz Mateusz Bielok. Do pomocy miał księży wikariuszy, Władysława Pruskiego i Józefa Kuczerę. Był też ks. Erwin Socha i ks. Fryderyk Lipiński (…).
Ponieważ w Pszczynie w okresie międzywojennym było stosunkowo wielu Niemców, przeto jedno nabożeństwo w niedzielę urządzano dla Niemców. Odbywało się ono w kościele parafialnym o godzinie 9.
Kiedy zaś Niemcy zajęli Pszczynę, to dla tej garstki Niemców przeznaczono wszystkie nabożeństwa z wyjątkiem jednego. To jedno nabożeństwo odbywało się dla Polaków. Wówczas Polacy mogli modlić się po polsku i śpiewać polskie pieśni.
A parafia pszczyńska była wówczas duża, bo należało do niej kilka sąsiednich wiosek, które dziś stanowią osobne parafie. Należały więc wówczas do parafii pszczyńskiej jeszcze odpadłe od niej po wojnie Jankowice, Studzienice, Piasek, Poręba, Radostowice, Czarków i Stara Wieś.
Atoli polskie nabożeństwa urządzano niedługo. Około pół roku. Niemcy bowiem w Pszczynie nie mogli znieść polskiego języka nawet w kościele. Wydali więc zakaz odprawiania polskiego nabożeństwa dla Polaków. (…)
Ostatnie nabożeństwo polskie odbyło się w niedzielę, w połowie czerwca 1940 roku. Kiedy po raz ostatni na końcu mszy św. zaśpiewano pieśni po polsku, ogarnęło ludzi takie wzruszenie, że zaczęli szlochać. Szloch ten przemienił się w głośny płacz, którym wybuchli wszyscy ludzie obecni w kościele. Odtąd na nabożeństwach modlono się i śpiewano tylko po niemiecku.
Ponieważ młody wikary, ks. Kuczera, słabo władał językiem niemieckim, przeto kazanie przygotowywał sobie na piśmie, a potem odczytywał je z ambony.
Tak było przez całą okupację, dopóki w roku 1945 Niemcy nie uciekli z Pszczyny”.

Komentarz i opracowanie: Jarosław Zawisza
powrót

Więcej znajdziesz w Głosie Pszczyńskim

Aktualny numer

Numer 11 (11 grudnia 2024r.)

Archiwum numerów

  • Numer 10, 6 listopada 2024r.
  • Numer 9, 2 października 2024r.
  • Numer 8, 4 września 2024r.
  • Numer 7, 7 sierpnia 2024r.
  • Numer 6, 26 czerwca 2024r.
  • Numer 5, 29 maja 2024r.
więcej